Previously on biegatata.wordpress.com:
Z Małą T. pojechaliśmy via Poznań Główny, Warszawę Centralną i Modlin PKP na lotnisko Modlin, skąd udaliśmy się – niczym Maklakiewicz i Himilsbach – samolotem do Gdańska.
Niedziela, 10.08, Gdańsk.
Jedziemy na plażę. Co prawda czas mieliśmy mocno ograniczony, ale kto by się tym przejmował? W torbie ręczniki, spray z filtrem UVA/UVB faktor 50, kąpielówki i strój Tośki… dobre humory dopisują. Chwilka autobusem, dłuższa chwilka tramwajem (kolejny środek lokomocji zapisany na koncie Wyprawy) i Brzeźno Plaża welcome to 🙂
Ludzi na szczęście nie było Całe Mnóstwo, więc położyliśmy nasz tobołek (w przeciwieństwie do 99.99% plażowiczów nie mieliśmy zamiaru leżeć na ręcznikach) tuż przy samym brzegu i siup do wody… To znaczy Tośka wleciała na żywioł, ja nieco bardziej ostrożnie. Spodziewałem się, że Bałtyk będzie chciał za pomocą temperatury odgryźć mi nogi w kostkach, ale nie… nie było tak źle. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że woda była całkiem ciepła. Troszkę poskakaliśmy przez fale, Tosia trochę fale goniła, a potem przed nimi uciekała, chwilę szukała muszelek, które obiecała przywieźć Mamusi znad morza i po godzinie z minutami obraliśmy kierunek na przystanek tramwajowy.
Powrót do domu, obiad (mmm… pomidorówka) i trzeba było zbierać się na dworzec. Kolejny raz ucieszyłem się, że bilety mam już dawno kupione i wydrukowane, więc nie musimy stać w kolejkach… Weszliśmy na peron, a tam Tłum Ludzi. Stojo i patrzo. Niektórzy siedzo. Dobrze, że mamy miejscówki – pomyślałem. Część Tłumu Ludzi wsiadła do pociągu, który jechał do Łodzi (osobowy, wyglądał zupełnie jak ten, którym dzień wcześniej jechaliśmy z Poznania do Warszawy), ale wciąż przybywali nowi.
W końcu wjechał nasz pociąg – z lektury przed podróżą wiedziałem, że TLK 56100 „Mieszko” wiosną tego roku został wyposażony w nowiutkie wagony o wysokim standardzie – szybko znaleźliśmy nasz wagon, wsiadamy…
…i pełno ludzi w każdym wagonie…
Dobrze, że mamy miejscówki – pomyślałem ponownie, widząc ile ludzi stoi i siedzi na korytarzu. W przedziale okazało się, że na jednym z naszych miejsc siedzi Jakaś Pani, ale gdy powiedziałem, że mamy przypisane miejsca 45 i 46, uśmiechnęła się nieśmiało, zabrała torebkę i wyszła na korytarz.
No i skończyło się siedzenie… – skomentowała stojąca na korytarzu Jakaś Starsza Pani, która okazała się później Mamą Jakiejś Pani (chyba, że tamta po prostu mówiła do innych Pań „Mamo”).
Siedzimy. Przedział super – niby 2. klasa, ale tylko 6 foteli, klimatyzacja, nad drzwiami mały ekran, na którym wyświetlane są informacje na temat prędkości, kolejnych stacji czy temperatury na zewnątrz. Normalnie luksus, panie… W Tczewie Przemiły Pan Konduktor poinformował pasażerów (przez interkom), że z powodu utrudnień, pociąg TLK Mieszko ma 15 min. opóźnienia. W Bydgoszczy nadal mieliśmy 15 min spóźnienia, ale nadrobiliśmy je do Inowrocławia… skąd wyjechaliśmy z 15-minutowym opóźnieniem, spowodowanym …interwencją policji do podróżnych… jak nas zawiadomił PPK.
W Gnieźnie pozostali pasażerowie z naszego przedziału (Zuzia, Janek i ich Babcia + Ewa, która nie wiem, kim była) wysiedli i na ich miejsce usiadła Jakaś Pani z Mamą oraz Bardzo Zmęczona Pani z Panem. Mniej więcej 60 sekund później przyszła Dziewczyna i oznajmiła, że jest właścicielką miejscówki na miejsce zajmowane obecnie przez Bardzo Zmęczoną Panią. BZP spojrzała smutnym wzrokiem na Dziewczynę, później na swojego Towarzysza… ten tylko troszkę jęknął, podniósł się i wyszedł z powrotem koczować na korytarzu. BZP usiadła na jego miejscu, Dziewczyna usiadła na swoim. 30 sekund później przyszła Dziewczyna nr 2 i powiedziała, że ma miejscówkę na miejsce zajmowane w tej chwili przez BZP. BZP chciała chyba spojrzeć na kogoś smutnym wzrokiem, ale akurat nikogo takiego nie było na miejscu, więc się podniosła i wyszła na korytarz.
Chwilę później Jakaś Pani z Mamą (które siedziały koło Tosi) stwierdziły, że się zlitują nad BZP i jak się lekko ścisną, to jakoś się we 3 na dwóch fotelach zmieszczą. Ścisnęły się, zawołały BZP, która z zaproszenia chętnie skorzystała. Widząc, że to siedzenie nie należy do komfortowych, wziąłem Tosię do siebie na kolana, a im zaproponowałem, żeby się jednak swobodnie
rozsiadły. Szczególną ulgę zauważyłem u Jakiejś Pani, która przyznała, że siedzenie na łączeniu dwóch foteli nie należy do najwygodniejszych… i tak, w wesołym towarzystwie pojechaliśmy dalej.
Ola powiedziała, że po nas przyjedzie na dworzec, więc jej obiecałem, że dam znać, gdy wyjedziemy z Gniezna (ok. 35 min do Poznania). Zadzwoniłem, powiedziałem, że jesteśmy nieco spóźnieni i że do zobaczenia. Chwilę po moim telefonie, pociąg zatrzymał się w polu… potem pojechał bardzo wolno (wg ekranika nad drzwiami 36 km/h), potem troszkę szybciej, aż w końcu zatrzymał się na stacji Kobylnica (ekranik nad drzwiami pokazywał, że do Poznania Głównego zostało 13 min.). Chwila konsternacji, konduktorzy wysiedli, gdzieś zadzwonili i zaczęli wyglądać na zatroskanych. Nagle wszyscy (łącznie z pasażerami, których ciekawość wyprowadziła na peron) wrócili biegiem do wagonu. Ruszyliśmy… Najpierw powoli, jak żółw ociężale, a potem nie szybciej, bo ciągle ospale… Z głośnika popłynął znany i lubiany głos Pana Konduktora:
Z powodu utrudnień w prowadzeniu ruchu pociągów, pociąg TLK Mieszko pojedzie objazdem przez stację Poznań-Franowo i do stacji Poznań Główny dojedzie z minimum 40-minutowym opóźnieniem.
Później okazało się, że utrudnienia, to powalone drzewo leżące na torach.
Zadzwoniłem do Oli i przekazałem jej Radosną Nowinę. Ona stwierdziła, że wraca w takim razie do domu; ja powiedziałem, że sobie poradzimy. Objechaliśmy cały Poznań dookoła i już prawie dotarliśmy na miejsce, kiedy zadzwonił Sąsiad Piotr i zaproponował, że po nas przyjedzie – nie powiem, ucieszyłem się z tej propozycji, bo Tośka wykazywała już pierwsze oznaki zmęczenia i chciałem jak najszybciej dostarczyć ją do do domu. Dojechaliśmy do Poznania Gł.
Chwilkę czekaliśmy na transport, przyjechał Piotr (niniejszym jeszcze raz serdecznie dziękuję 🙂 ) i odwiózł nas do Lubonia… Nasza wyprawa dobiegła końca. Myślę, że była niezwykle udana i jak dla mnie, był to jeden z fajniejszych weekendów. Tosi chyba też się podobało („Najbardziej samolot!”) i mam nadzieję, że za jakiś czas znowu sobie urządzimy taką kolejowo-lotniczą podróż dla frajdy 😀